Wojciech Jankowski's profile

ONLINE WRITING: Times of Culture (Polish)

Efektem mojej współpracy z magazynem "Czas Kultury" (eng. Time For Culture) w latach 2014-2015 jest seria recenzji i relacji z festiwalów festiwalowych. Można je znaleźć na stronie: www.czaskultury.pl/autor/wojciech-jankowski/

Poniżej publikuję 2 (moim zdaniem najbardziej udane) teksty:
1.

Recencja filmu: „Night Moves”, reż. Kelly Reichardt
Eco i ego

Night Moves, nowy film Kelly Reichardt, trafił do polskich kin dyskretnie i bez promocji. Reżyserka, jako jedna z czołowych twórczyń amerykańskiego kina niezależnego, bacznie przygląda się tej prawdziwej twarzy Stanów Zjednoczonych. Poszukuje jej poza metropoliami i sterylnymi  biurowcami – bliżej campingów, bocznych dróg
i nieefektownych przedmieść, gdzie mieszkańcy szukają relacji międzyludzkich
w telewizyjnych teleturniejach, a kontaktu z naturą – w programach przyrodniczych.

Opowieść koncentruje się wokół pary młodych ekologów (Jessie Eisenberg i Dakota Fanning), którzy z udziałem bardziej doświadczonego aktywisty (Peter Sarsgaard) przygotowują akcję zniszczenia hydroelektrycznej tamy wodnej, stopniowo wyniszczającej lokalne środowisko wodne. Plan jest prosty, lecz trudny w realizacji, działać należy incognito i bez strat w ludziach. Mamy więc przygotowania do ataku, rosnące napięcie przed głównym aktem i zawiązanie relacji „ekoterrorystów”. I po tym wszystkim… jesteśmy dopiero w połowie filmu.

Użyty tu cudzysłów nie jest przypadkowy – to właśnie granice, szufladki i łatki współczesnego społeczeństwa stanowią pole zainteresowań reżyserki. Skrupulatnie podkreśla więc ona podobieństwa między ekologiczną interwencją a działaniem kryminalnym; między życiem na uboczu i w zgodzie z naturą, a aktywnym uczestnictwem wewnątrz współczesnego społeczeństwa. Wspomniane określenie w filmie nie pada ani razu, a szczegóły o życiu i charakterach aktywistów – gdzie mieszkają, czym zajmują się
na co dzień, jak ukrywana działalność wpływa na ich codzienność – zaczynamy w pełni poznawać dopiero po ekologicznej akcji.

Materią, z której utkane jest Night Moves jest monotonia i codzienność. To film zimny, powolny, nieangażujący i poetycki, ale trzeba przyznać - sprawiający przyjemność
w rekonstruowaniu w trakcie oglądania. Reżyserka świetnie operuje ciszą i statycznymi kadrami, stawiając na niewidowiskową, spokojną narrację, filmowy realizm i niespieszne tempo akcji. Jej minimalizm, powolne jazdy kamery i przemyślany obraz pozwalają wybrzmieć tematycznemu dualizmowi – tytułowemu płynnemu ruchowi nocy, w czasie której bohaterowie pokazują inną twarz.

Na plus należy odnotować artystyczną konsekwencję, oddanie atmosfery i klimatu opowiadanej historii, inteligentną krytykę Stanów Zjednoczonych oraz rzetelne potraktowanie tematu (działania ekologów bywały już w amerykańskim kinie niezgrabnie
i pobieżnie wpisywane chociażby w konwencję filmów sensacyjnych, jak w pochodzącej z tego samego roku Grupie Wschód). Reżyserka sprawnie operuje też konwencją thrilleru, kina drogi, a nawet filmu psychologicznego, bawiąc się kompozycją filmu (suspens
w środku fabuły; minimalistyczny finał). Problem pojawia się jednak, gdy poruszane przez nią granice i ogólne refleksje odstają od filmowego realizmu, rażąc psychologicznymi uproszczeniami i naiwnym wnioskowaniem bohaterów, jak chociażby w scenie, w której samotny bohater siedzi zamyślony w ciemnościach nad butelką piwa, a tańczący, bawiący się w świetle tłum stanowi dla niego mocny, obrazowy kontrast.

Główną słabością nowego filmu Reichardt jest jednak poprowadzenie i wymowa finału.
To właśnie na ostatniej prostej, cichą obserwację i niedopowiedzenia zaczynamy odczuwać jako bezcelowe i połowiczne, a płynąca z filmu refleksja o harmonii człowieka z naturą niepostrzeżenie się ulatnia. Siła i oryginalność Night Moves stają się jego wadą. To właśnie skromność realizacji, brak wyrazistej puenty i mocnego konceptu sprawiają, że mimo bezsprzecznych walorów estetycznych filmu, tak łatwo jest o nim zapomnieć po wyjściu
z kina.

„Night Moves”
reż. K. Reichardt
premiera: 17.04.2015

2.

Relacja z festiwalu filmowego: Docs Against Gravity Film Festival 2015
Mechanizmy prawdy

Różnice między festiwalami filmów fabularnych a dokumentalnych widać gołym okiem: średnia wieku widzów na sali wzrasta, seansom towarzyszą nie tylko częste spotkania z twórcami, ale też tematyczne debaty, a pofilmowe dyskusje to nie tylko czyste zaspokajanie ciekawości - to autentyczna wymiana poglądów. 
Tegoroczne Docs Against Gravity Film Festival (do niedawna Planete+ Doc Film Festival) to wciąż jeden z najjaśniejszych punktów na skromnej mapie prezentacji światowych dokumentów w Polsce.

Wybaczyć i nie zasłaniać

Te może zbyt szybkie i radykalne zmiany w nazwie i reklamowym wizerunku festiwalu należy wybaczyć. Nowa, zgrabna szata graficzna autorstwa Karo Koto zachęcała niezdecydowanych ciepłą kolorystyką i lekką, majową atmosferą, a sam szyld Against Gravity od dawna nie jest tylko znakiem „ukrytego” organizatora całego przedsięwzięcia oraz dystrybutora filmów, ale symbolizuje markę wspierającą dokumentalistów
już na etapie produkcji i mającą w swoich szeregach sporo kreatywnych umysłów, sprowadzających na polskie ekrany ciekawe, często niełatwe w odbiorze, a wartościowe produkcje z całego świata. Należy wybaczyć też drobne organizacyjne potknięcia,
takie jak utrudniony dostęp do opisu wyświetlanych filmów (brak katalogu i internetowe problemy techniczne), dezorganizacja części spotkań z reżyserami (przebieg tłumaczenia ustalany w trakcie rozmowy) czy brak dodatkowych projekcji zwycięskich tytułów
po ogłoszeniu laureatów konkursów.
Wybaczyć i nie zasłaniać tego, co festiwal ma najlepsze – programu filmów.

Bo tegoroczna selekcja była naprawdę bogata i już na wstępie trzeba było porzucić nadzieję na zobaczenie wszystkich czy nawet większości wyświetlanych produkcji. Przez 10 dni,
w trzech polskich miastach (oprócz Warszawy, która stanowi serce całego przedsięwzięcia, projekcje odbywały się także we Wrocławiu i Bydgoszczy) można było zobaczyć blisko 130 filmów w prawie 20 sekcjach tematycznych stanowiących prawdziwie wszechstronny przegląd tematów z zakresu polityki, kultury, sztuki, ekologii, podróży, a nawet kuchni.
I choć filmy dokumentalne nierzadko są bardziej wymagające wobec widza, publiczność
na większości projekcji zdecydowanie dopisywała.

Obowiązkowo: nagrodzeni

Zdobywcą nagrody publiczności okazała się „Sól ziemi”, najnowszy film ikony światowego kina i bohatera tegorocznej retrospektywy – Wima Wendersa. Podczas gdy projekcje
jego wcześniejszych obrazów (m.in. „Niebo nad Berlinem”, „Pokój 666” czy „Tokyo-GA”) cieszyły się umiarkowanym powodzeniem, o „Soli ziemi” mówili wszyscy. Film przedstawia historię życia Sebastião Salgado – jednego z czołowych brazylijskich fotografów,
który zajmował się tematyką społeczną, a podróżując po świecie, pracował blisko ludzkiego cierpienia i problemów krajów Trzeciego Świata – powstał we współpracy z synem fotografa, Juliano Ribeiro Salgado. Fenomenalne zdjęcia Salgado, „gadające głowy”
i dopieszczone filmowe ujęcia, a także historie jednostek wplątanych w dzieje całych narodów oraz głęboko humanistyczne przesłanie potrafią chwycić za serce.
Dzięki powolnemu tempu i rytmowi filmowi Wendersa i Salgado bliżej do medytacji
i refleksji nad światem niż do gloryfikacyjnego przedstawienia historii wybitnej jednostki. „Sól ziemi” stanowi portret wybitnego artysty, ale też portret jego, a więc i naszego świata; oddziałuje delikatnie, ale i trwale, poszukując prawdy o kondycji współczesnego człowieka.

Główną nagrodą przyznawaną już przez Jury (w składzie: reżyser Syllas Tzoumerkas, producent filmów dokumentalnych Mikołaj Pokromski oraz polski reżyser i scenarzysta Rafael Lewandowski) wyjątkowo w tym roku musieli się podzielić twórcy dwóch podobnych w tematyce, lecz skrajnie różnych w formie filmów: początkujący Nicolas Steiner, reżyser „Powyżej/Poniżej” oraz  uznana (lecz wciąż mało znana) polska reżyserka Hanna Polak, autorka filmu „Nadejdą lepsze czasy”.

„Powyżej/Poniżej” (ang. „Above And Below”) to jedyny reprezentant gatunku dokumentu kreacyjnego na festiwalu, choć reżyser często w humorystyczny sposób łamie granice między kreacją a rzeczywistością. Przeplatając historie bezdomnych z wyboru ludzi
i społecznych wykolejeńców z inscenizowaną wielką wyprawą na obcą planetę
w połączeniu z muzyką indie i przesyconym kolorami obrazem, film Steinera stanowi kino przyjemne w odbiorze i nawołujący do dziecięcej wrażliwości widza.
Reżyser bawi się teledyskową formą i muzycznym montażem, a problematykę swojego filmu traktuje z dystansem, chcąc ukazać poruszane tematy w uniwersalnej formie.
Przy całej tej zabawie kinem Steiner nie spłyca jednak poruszanych problemów współczesnego świata i nie pozwala formułowanym pytaniom zaniknąć
w eksperymentalnej formule.

Natomiast druga produkcja to kontynuowana przez Hannę Polak bolesna analiza losu rosyjskich dzieci żyjących na granicy ubóstwa (by przypomnieć nominację reżyserki
do Oscara w 2005 roku za „Dzieci z Leningradzkiego”). „Nadejdą lepsze czasy” to historia 11-letniej Julii mieszkającej na wysypisku śmieci pod Moskwą, stawiająca postać małego dziecka na tle skrajnego ubóstwa, brudu, beznadziei i patologii. I choć Polak skupia się
na uniwersalnym, ludzkim wymiarze historii, projekcjom ogromnego przedsięwzięcia reżyserki (wysypisko jest strzeżone, jego filmowanie zakazane, a okres zdjęć ostatecznie trwał 12 lat) podczas festiwalu towarzyszyła atmosfera wielkiego wydarzenia,
ale też niełatwe rozmowy o rosyjskiej rzeczywistości  – zarówno problematyka,
jak i sama forma filmu budzi do dyskusji - w wymiarze politycznym, społecznym, jak i artystycznym. Tak, jak robią to najlepsze dokumenty.

Dyskurs

Dyskusji natomiast nie sprowokował prezentowany w ramach festiwalu nowy film czołowej amerykańskiej dokumentalistki Laury Poitras – „Citizenfour”. Dokument prezentujący historię działania Edwarda Snowdena w 2013 roku – ujawnienie tajnych dokumentów amerykańskich władz oraz ich polityczne, prawne i społeczne konsekwencje – porusza zaniedbany temat inwigilacji społeczeństwa za pośrednictwem nowoczesnych technologii. Klaustrofobiczna, zamknięta przestrzeń pokoju hotelowego w Hong Kongu, gdzie w ciągu 8 dni doszło do publikacji materiałów i rozmów Snowdena z zaufanymi dziennikarzami, sprawnie oddaje duszną atmosferę całej sytuacji, a w zderzeniu
z archiwalnymi reportażami telewizyjnymi tworzy sugestywny obraz współczesnej polityki i jej wpływu na życie niczego nieświadomych obywateli. Obraz niepokojący, a niedaleki
od prawdy. I choć dla obeznanych z historią Snowdena film może się okazać mało odkrywczy, to sprawna realizacja oraz nietypowy, pełen niuansów wgląd i poprowadzenie całej historii rekompensują ewentualne powtórki wątków, znanych z mediów.

I tak najciekawsze okazały się debaty po seansach innych tytułów – przede wszystkim 
"W piwnicy" Ulricha Seidla oraz „Scenie ciszy” Joshuy Oppenheimera, w których udział wzięli sami reżyserzy. 

Choć Seidl ostatnio jest rozpoznawalny głównie dzięki swoim fabułom (trylogia „Raj”
czy „Import/Export”), filmy dokumentalne kręci już od początku kariery. Bezkompromisowy w artystycznej wizji i wyznawanych światopoglądach, austriacki reżyser tym razem zagląda swoim rodakom do tytułowych piwnic – ukrytych zakamarków ich mieszkań, ale także ich psychiki. Dyskusje po projekcjach były długie i nierzadko głośne, a uczestnicy festiwalu potrafili nawet zabierać głos tłumaczom. Seidl bowiem
nie zatrzymuje się na obserwacji bohaterów (wśród których można znaleźć posiadaczy klaustrofobicznych basenów i wielkich węży, nieskromnych nazistów oraz miłośników sadomasochizmu), ale także rekonstruuje ekscesy swoich postaci na naszych oczach, prezentując tym samym obrazy niewygodne zarówno dla nich samych, jak i dla widza.
I choć pytania o etykę dokumentalisty i granice odsłaniania ludzkich tajemnic na ekranie zadawano reżyserowi na każdym spotkaniu, na szczęście nie zabrakło też rozmów
o narodowej ksenofobii i pozorach samoograniczeń.

„Scena ciszy” („The Look Of Silence”) Oppenheimera to dla każdego, kto widział wcześniejszy film reżysera, „Scenę zbrodni” („Act Of Killing”), pozycja obowiązkowa. Kontynuując temat współczesnego ludobójstwa w Indonezji, tym razem reżyser już mniej tłumaczy i objaśnia, a bardziej zadaje pytania o granice i znaczenie ludzkiego okrucieństwa. „Scena ciszy” to historia brata jednej z ofiar „antykomunistycznego” mordu, który udaje się (pod tłumaczeniem badań wzroku) do najistotniejszych morderców gangsterskiego rządu, by wysłuchać ich wersji wydarzeń. Są więc niespójne tłumaczenia, relacje okrutnych i nieludzkich zbrodni, a także to, co sprawia, że filmy Oppenheimera
są tak wyjątkowe: przemyślana konstrukcja, złożona, pozwalająca „oddychać” prezentowanym scenom kompozycja oraz piękna i nienachlana metaforyka.
Reżyser każe widzowi nie tylko słuchać i odtwarzać, ale też sugeruje kluczowe pytania
i refleksje na temat historii politycznej i ludzkiej moralności. Spotkania z Oppenheimerem były więc pełne pytań o losy filmowych bohaterów, podejście i działania reżysera w trakcie 9-letniej podróży do Indonezji oraz prawdziwej refleksji nad filmowym obrazem. Chapeaux bas!

Prawda

Bogaty program całego wydarzenia udowadnia, że ilu dokumentalistów, tyle strategii zobrazowania prawdy. Wyprzedzając przebieg wydarzeń i myśląc o planowanej
przez Against Gravity dystrybucji festiwalowych tytułów, warto wymienić wiele innych niezwykłych dokumentów: nową produkcję reżysera głośnej „Wiedźmy wojny” – „Imperium zapachów”; eksperymentalne, muzyczne „Od miejsca do miejsca” (znane lepiej jako „Station to Station”), refleksyjny „Perłowy guzik”, kolejną część popularnego cyklu: „Yes Mani idą na rewolucję”. Każdy z nich to przykład wszechstronności
w filmowym ukazywaniu prawdy oraz badania jej mechanizmów oddziaływania na widza – wartość, z którą każdy przegląd filmowy chce być kojarzony.

A dla festiwalowych fanów program nazywanych już w slangu „doksów” to wciąż jedyna
w swoim rodzaju dokumentalna uczta i wydarzenie, które mimo nielicznych potknięć, potrafi zachwycić różnorodnością tematyki i poetyki prezentowanych filmów.
Jeśli tylko zatrzymać zapoczątkowaną tendencję mieszania powagi i rangi swojego programu z otoczką lżejszego, majowego, bardziej lokalnego wydarzenia i bardziej zadbać o wydarzenia towarzyszące, Docs Against Gravity Film Festival powinien już niedługo
być częściej wymieniany wśród innych wielkich festiwalowych imprez w Polsce.

Docs Against Gravity Film Festival
Warszawa, Wrocław, Bydgoszcz
8–17.05.2015
Więcej moich tekstów znajdziesz na: 
www.czaskultury.pl/autor/wojciech-jankowski/

ONLINE WRITING: Times of Culture (Polish)
Published:

Owner

ONLINE WRITING: Times of Culture (Polish)

Published: