MELANCHOLIJNA SŁOWIANKA
BRODKA

Trudno w to uwierzyć, ale debiut Moniki Brodki miał miejsce prawie trzynaście lat temu. Od tamtego czasu artystka wciąż dojrzewa muzycznie. W maju odbyła się premiera jej nowej płyty „Clashes”. To pierwszy w pełni anglojęzyczny i pierwszy w pełni napisany przez nią samą krążek, na którym muzyka sakralna zderza się z muzyką rockową, namiętność przeplata się z duchowością, a popowe brzmienia urozmaicone są kościelnymi organami. W muzyczną podróż zabiera nas Brodka w dwunastu piosenkach złożonych z kontrastów. Ze stojącą u progu światowej kariery wokalistką rozmawiamy m.in. o podróżach, twórczości, wspomnieniach z dzieciństwa i niezaspokojonej ciekawości świata.

Aż sześć lat minęło od Twojej poprzedniej płyty. Co się działo przez ten czas?

Po premierze „Grandy” bardzo dużo pracowałam. Promocja albumu mocno się przeciągnęła i trwała aż do 2013 roku. Trzy lata spędziłam w trasie koncertowej. A gdy to wszystko się skończyło, postanowiłam odpocząć i pomieszkać trochę poza Polską - w Stanach Zjednoczonych. Ale i tam nie próżnowałam - już na samym początku tej zawodowej przerwy, zaczęły powstawać pierwsze utwory i kompozycje na nową płytę.

Szukałaś inspiracji w różnych zakątkach świata – nie tylko w Stanach, ale też w Japonii czy Meksyku. Czy któryś z nich odegrał szczególną rolę na najnowszej płycie?

Pod kątem tworzenia bardzo ważne okazały się dla mnie Stany. To właśnie tam najwięcej czasu pracowałam nad nowym albumem. Japonia była dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Meksyk trochę mniej.

Czy zgodzisz się ze mną, że piosenki z "Clashes" układają się w coś na wzór dziennika podróży?

To bardziej dziennik mojej egzystencji, zapis tego, co się u mnie działo, co pojawiało się w mojej głowie i moim życiu przez ostatnich kilka lat.

Angielskie słowo „Clashes” ma wiele znaczeń. Między innymi: „konflikt, zatarg, sprzeczność”, ale też „uderza, brzmi, trzaska”. Dlaczego tak właśnie zatytułowałaś swój album?

Ten tytuł wziął się z przejęzyczenia podczas rozmowy telefonicznej z moją menedżerką. Zapytała, czy mam już tytuł nowej płyty, odpowiedziałam, że chodzi mi po głowie „crashes”, a ona usłyszała „clashes”. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ten tytuł jest dużo ciekawszy i pewnie sama bym na niego nie wpadła, gdyby nie ta dziwna pomyłka na łączach. Zdecydowałam się na „clashes”, ponieważ to słowo lepiej odpowiadało mojemu podejściu do tworzenia muzyki w tamtym momencie. Moje piosenki były budowane z kontrastów – są z jednej strony dramatyczne i melancholijne, a z drugiej strony punkowe i dzikie. „Clashes” oznacza również zgrzyt kolorystyczny, kiedy barwy nie pasują do siebie w wizualnie oczywisty sposób. Ta definicja również mi się bardzo spodobała. Jedno słowo, a tyle znaczeń i sprzeczności!

Nawiązanie do kolorów to pewnie dlatego, że od jakiegoś czasu zajmujesz się również modą…

Moda jest dla mnie ważna, na scenie tym bardziej, bo jest częścią całego widowiska i mojego wizerunku.

Przykładasz dużą wagę do swojego wizerunku. Twoje stylizacje są nieprzypadkowe i bardzo oryginalne. To dla ciebie zabawa czy jednak presja?

Nie ma w tym presji, ta strona działalności to dla mnie czysta przyjemność. Poprzez to, co tworzę, wyrażam siebie, daję o sobie pewne przesłanie. Bardzo lubię dopasowywać wizualne aspekty do muzyki w taki sposób, żeby wszystko tworzyło spójną całość. To, jak wyglądam, pozwala dowiedzieć się o mnie czegoś nowego.

Czego na przykład?

Tego, co jest dla mnie istotne. Stroje sceniczne wyrażają moje zaangażowanie w spektakl, występ, odzwierciedlają moją osobowość.

Nagrywając płytę, stworzyłaś także kolekcję ubrań.

To są ciuchy, które wykorzystuję przy promocji nowej płyty, i które ubieram na koncerty. Tę kolekcję stworzyli dla mnie studenci katedry mody w Warszawie i VASINA Studio, którego właścicielką jest moja wieloletnia przyjaciółka, projektantka i stylistka. Współpracujemy od wielu lat. To ona stworzyła linię ubrań inspirowanych szatami liturgicznymi i futuryzmem, co bardzo dobrze uzupełnia historię płyty.

Obraz w ogóle ma dla Ciebie ogromne znaczenie, prawda?

Oszem, obraz zawsze był dla mnie szalenie ważny. Mam bardzo wyczulony wzrok i percepcję, bardzo zwracam uwagę na detale. Dlatego w sposób naturalny poszłam dalej w tym kierunku i zajęłam się również robieniem klipów.

Wróćmy do muzyki. Skąd inspiracja muzyką sakralną i kościelnymi organami?

Z dzieciństwa. Organy kościelne to pierwszy z instrumentów, który tak mocno dla mnie wybrzmiał. To właśnie podczas mszy miałam po raz pierwszy kontakt z muzyką jako dziecko. Tak, jak w przypadku „Grandy”, zależało mi na tym, żeby wykorzystać instrumenty ludowe z mojego regionu, tak w tym przypadku chciałam wrócić do organów. Jest w tym instrumencie coś bardzo tajemniczego, intrygującego. To mnie popychało do działania.

Gdzie najbardziej lubisz słuchać organów?

Zdarza mi się przypadkiem wejść do kościoła w trakcie koncertów organowych i to robi na mnie niesamowite wrażenie. Nie mam swoich ulubionych organów, chociaż miałam okazję posłuchać na żywo, w Los Angeles, drugich co do wielkości organów kościelnych na świecie. To był absolutny odlot!

Jednak nie udało Ci się wykorzystać ich do nagrania swojej płyty.

To prawda. Niestety, nagranie organów w kościele jest technicznie bardzo skomplikowane. Zdecydowałam się więc nagrać je w Akademii Muzycznej w Warszawie.

Śmierć, namiętność oraz duchowe poszukiwania – skąd takie połączenie na płycie?

Wzięło się to z namysłu nad swoją duchowością. Klimat kościelnych organów skłonił mnie do refleksji nad śmiercią i namiętnością. Te tematy w ogóle wywołują bardzo dużo emocji w naszej kulturze. Prowadzą one do uniwersalnych rozważań nad życiem, nad światem. I dlatego pewnie stały się wątkami przewodnimi mojego nowego albumu.

Sakralne odniesienia w muzyce rozrywkowej mogą nie spotkać się z przychylnością polskich katolików.

Nie kierowały mną pobudki religijne, a wspomnienia z dzieciństwa. Użyłam w nagraniach instrumentu, na którym gra się podczas mszy, ale który przecież od zawsze jest też używany przez twórców innej muzyki, nie tylko sakralnej

Od pojawienia się na polskiej scenie muzycznej, dużo eksperymentowałaś. Teraz wychodzisz do szerszego grona odbiorców. Czym ta płyta się wyróżnia?

Ponieważ nie śledziłam wszystkich tegorocznych debiutów, nie do końca łatwo mi będzie odpowiedzieć. Jest w mojej płycie coś melancholijnie słowiańskiego, co dla osób, które nie znają tego typu wschodnioeuropejskiej wrażliwości, może być ciekawe. Jest to także płyta pełna kontrastów, więc jeśli ktoś tego poszukuje w muzyce, to na mojej płycie to znajdzie. Jednak pamiętajmy, że muzyka jest tak indywidualną kwestią, że trudno stwierdzić jednoznacznie, z czym i do kogo mogłaby trafić. Wszystko zależy od wrażliwości, trudno się więc w prosty sposób reklamować.

Ostatnie lata Twojego życia to pasmo zmian. Skąd w Tobie tyle siły i odwagi, żeby ciągle poszukiwać i ryzykować?

Wynika to z tego, że bardzo szybko się nudzę. Unikam rutyny, jak tylko mogę. Mam w sobie bardzo dużo ciekawości, chęci zdobywania wiedzy, próbowania nowych rzeczy. Poszukuję wyzwań, wyznaczam sobie nowe cele. To czyni mój zawód fascynującym, czymś idealnym dla mnie.

Czy jest coś, czego boisz się spróbować? Coś, czego bardzo byś chciała, przed czym jednak się powstrzymujesz?

Nie ma obecnie czegoś takiego. Kiedy mam impuls, że chcę coś zrobić i chcę czegoś spróbować, po prostu to robię.

Skąd się biorą Twoje pomysły?

Moje pomysły biorą się z rozmów z ludźmi, z lektury gazet, z wystaw, filmów i wszystkiego, czego doświadczam. To daje mi impuls do działania.

Mówi się, że muzyka jest jak psychoterapia. Czy Ty również lepiej się dzięki niej poznajesz i lepiej samą siebie rozumiesz?

Nie czuję potrzeby terapii muzyką. Nigdy nie potrzebowałam radzić sobie z problemami za pomocą przelewania ich na papier. Robię to, bo lubię tworzyć muzykę i w ten sposób wyrażać siebie.

Od Twojego zwycięstwa w "Idolu" minie lada moment 13 lat. Szybko zleciało?

Bardzo szybko! Ale było to bardzo dawno temu. Wiele się zmieniło, jestem już inną osobą.

Ostatnio poparłaś protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce. Co takiego dzieje się w Polsce, że nawet artyści zabierają głos w kwestiach politycznych?

Choć wiązany z polityką, wątek aborcji nie jest stricte polityczny. To temat z zakresu podstawowych praw człowieka. To, co obecnie się dzieje, bardzo mną wstrząsnęło. Proponowane zmiany są skandaliczne i niebezpieczne. Kobiety powinny mieć prawo wyboru i dostęp do najlepszej opieki medycznej. Powinny się czuć bezpiecznie w swoim kraju i dzięki tej opiece rodzić szczęśliwe dzieci, a nie być zastraszane czy traktowane przedmiotowo.

Czego sobie życzysz na przyszłość?

Życzę sobie zdrowia. Życzę sobie dobrego następnego roku i energii do dalszej pracy.
MONIKA BRODKA
Published:

MONIKA BRODKA

Wywiad z Moniką Brodką

Published: